Wiele ja się w temacie swej Światłości ostatnio rozpisywałam i jak sugestie mnie czynione były, powinnam także samo nieco o mrokach swej duszy napisać, aby równowaga we Wszechświecie była zachowana. Myślałam ja w ten deseń intensywnie, gdzie mnie się też ostatnio jakowaś ciemna przytrafiła pomroczność i jak raz, zaraz mnie Kraków przed oczami stanął, co jak wiadomo z literatury, znajdują się w owym Krakowie tak zwane Miejsca Mocy. Względem zaś, że na Salonach akcja promocyjno-reklamowa co i raz przez jednego pana jest uskuteczniana, tak ja w ramach owej reklamy i Mocy nabrania, aby w trymiga powieść obyczajową napisać, co mnie za nią przypaść ma literacka Nagroda Nobla, w te pędy się tego lata do Krakowa udać postanowiłam, na odsłonięcie pomnika Noblisty Sienkiewicza. Sentyment wielki ja mam do owego autora, tak się bowiem złożyło, że z jego powodu zaczęła się moja oszałamiająca literacka kariera, gdy jeszcze w podstawowej będąc szkole, pod notatkami w temacie Henryka Sienkiewicza dopisałam ja wizualizacyjnie, że także samo literacką Nagrodę Nobla otrzymałam. Pan Od Polskiego zaś, podstępnie moje notatki schwytał i ostatni akapit dopisał:
"Jeżeli panna Kula nie weźmie się na poważnie za naukę języka polskiego, tak nie do laureatów Nagrody Nobla ona dołączy, ale do tak zwanych słabych na umyśle. ".
W ten deseń, ambicjonalnie ja zacząć literaturę tworzyć musiałam, lecz miast na poważnie, tak jednakowoż niepoważne dyrdymałki pisać, dla zachowania równowagi we Wszechświecie.
Tak się zatem złożyło, że na Śląsk się zakulawszy do Rodzicieli swoich, pomnika obejrzenie i pod owym pomnikiem magicznych rytuałów uskutecznianie na dzień następny sobie zaplanowałam i w sen krzepiący zapadłam tak głęboki, że prawie bym i zaspała. Tedy i w pośpiechu ja z domu wybiegłam i oczom moim się horror ukazał. Jak raz bowiem, Karawan co pod rozłożystym drzewem był zaparkowany, w oku cyklonu, z kawek i kruków wirujących wściekle z jazgotem, był się znalazł, a ptaszyska owe po śniadaniu będąc i za nic ganiące Oko Proroka na masce Karawanu mając, tak zwaną wypróżność swobodnie uskuteczniały. Względem, że czasu miałam ja mało, tak tylko okulary ciemne na nos wsadziłam, aby mnie kto nie rozpoznał, jako od Mejk Apu Artystkę, co szajs artystycznie zamalowanym jeździ Karawanem, gaz do dechy przycisnęłam i na krakowską trasę wjechałam.
Słońce na niebiosa wysoko wzeszło, artystyczna instalacja na Karawanie stwardniała na kamień, gdy się taka Kula do Krakowa wkulała i w masakrycznym korku stojąc, zastanawiała w temacie, gdzie by tu dyskretnie zaparkować Artystyczny Karawan, aby pod pomnikami skandalizmów nie czynić. Jak raz zatem, oko moje ucieszyło się na szyldzik w temacie pod Wawelem parkowania, względem, ze właśnie na owym Wawelu się znajduje Miejsce Mocy i kto wie, czy cuda jakoweś nie sprawią, że z Karawanu znikną ślady Horroru Hitchcocka, po dojczlandzku zwane Kacke. Jak raz i szyldzik ja zobaczyłam w temacie, że jest wjazd do podziemnego garażu i wiele się nie zastanawiając w ciemne wjechałam czeluście. Także samo i miejsce znalazłam, parkując przy czarnym samochodzie dla skurczonych pokurczów, co miał na masce jakowegoś konia i wyglancowany błyszczał jak glaca owego gamonia, co pewnikiem jemu on należał i służył za tak zwane przedłużenie penisa. Tak to i równowaga Wszechświata była zachowana, bo czarne przy białym, a koń obok ptasich odlotów, jak popularny znak Jing i Jang, czy cosik podobne.
Przebrałam ja jeszcze buty, by w glanach konsternacji pod patriotycznymi pomnikami nie czynić, lekkie wdziewając sandałki i powiewnie jak nimfa jakowaś, za wyjściem z garażowych czeluści zaczęłam się rozglądać. Tak mnie się i napis objawił w ten deseń, że Wyjście Przez Hotel. Niech i będzie, pomyślałam ja sobie, do windy wsiadłam i guziczek wcisnąwszy, na wyższe odpłynęłam odloty oszołomień. Tak się bowiem złożyło, że gdy drzwi windy rozwarły się z dyskretnym szelestem, oczom moim się tak zwany Inny Świat ukazał. Galerie pod niebo same, jak na Titanicu, lustra, przestrzenie i przepych. Eleganccy mężczyźni i piękne kobiety, powiew francuskich perfum i skrzypienie z krokodylej skóry butów. Aż mnie ulżyło, że ja nie mam glanów, więc nie podpadłwszy na wstępie, gdy jakowyś wyelegantowany goguś zaczepił mnie uprzejmnie czy też może w czymś pomóc, pytając grzecznie nad podziw. Najczęściej w takowych razach ja ochotę wyrażam, względem proponowanej pomocy, na finansowe wsparcie mej skromnej osoby, aby na widok głupiej miny delikwenta, w wesołość wpaść radosną. Tym razem jednakowoż, pomyślałam ja sobie, że czasu mam niewiele, a do pomnika mnie trzeba na czas dotrzeć, aby sobie zobaczyć jak się odsłania takowy pomnik, tedy nonszalancko poprawiając fryzurę, odezwałam się w te słowa:
"Potrzebuję taksówki! I to jak raz, natychmiast! A do pokoju 107 proszę dostarczyć szampana!".
W ten deseń miałam ja w trymiga zapewniony transport pod pomnik Sienkiewicza Henryka, a osoby z pokoju 107 tak zwaną Niespodziewaną Niespodziankę. Jak jednak wiadomo, Wszechświat równowagę lubi wszelaką, gdyż i takiej Kuli pewna hotelowa niespodzianka była pisana, albowiem...
c. d. n.